„Miałem poczucie, że świetnie się dogadujemy, że rozumiemy się prawie bez słów. A teraz wszystko jest nie tak! Nie znałem jej z tej strony!”
„Sądziłam, że jesteśmy ze sobą już tak długo, że się dotarliśmy. A on zachowuje się jakby był kimś zupełnie innym.”
Brzmi znajomo? Jeśli nie, to świetnie. Prawdopodobnie znaczy to, że wszystko u Ciebie jest ok. Że mimo konieczności przebywania z najbliższą Ci osobą pod jednym dachem niemal 24h na dobę umiecie skutecznie się komunikować. Wyrażać swoje potrzeby, stawiać granice, okazywać emocje i odpowiadać na wzajemne oczekiwania. Moje serdeczne gratulacje. Otóż jesteście w mniejszości.
Jeśli zdania, które umieściłem na początku tego tekstu, to Twoja codzienność, to znaczy, że jeszcze sporo pracy przed Wami. Nie, nie będzie to tylko Twoja praca, ale Wasza wspólna – musi taka być byście mogli doświadczyć zmiany, by Wasze relacje mogły się poprawić.
Było miło ale się …
Zacznijmy od początku. Skąd taka zmiana? Przecież było dobrze to czemu nagle teraz jest źle?!
Ano było. Prawda. Warunki koegzystencji były wypracowane i jasno ustalone. Każdy miał swoje zadania i obowiązki, które mniej lub bardziej chętnie wykonywał ale funkcjonował pewien status quo. Na co dzień większość czasu spędzaliśmy jednak z dala od siebie. Fizycznie z dala. Pochłonięci tzw. „bieżączką”. Nie koncentrowaliśmy się na tym co nas w sobie wzajemnie drażni. Po co się kłócić czy sprzeczać gdy tyle tematów trzeba ogarnąć. Czasem gdy się nazbierało to pojawiała się jakaś „domowa zima”. Kilka ostrzejszych zdań, bardziej podniesionych głosów, czasem dźwięk zamykanych drzwi z nieco większą siłą niż zwykle. Kilka „cichych dni” i wszystko wracało do normy. A teraz nie wraca – momentami mamy siebie dość.
Otóż przez bardzo długi czas działaliśmy schematycznie. Teraz te schematy są nieaktualne. Dlaczego? Odebrano nam możliwość korzystania z nich w taki sposób jak dotąd. Już nie możesz wyjść do pracy aby złapać oddech od domowych spraw. Już nie możesz wyciszyć się jak wszyscy wyjdą z domu i zrobić sobie wszystko tak jak lubisz, wtedy kiedy zdecydujesz. Oni wszyscy wciąż tam są. A swoją obecnością zakłócają Twój rytm, blokują Twoje ścieżki, zmuszają do ciągłego wychodzenia ze strefy komfortu. I to zakłóca równowagę. Wyczerpuje naszą cierpliwość, którą wcześniej ładowaliśmy działając nawykowo w sposób jakiego potrzebowaliśmy – do jakiego przywykliśmy.
To tylko zmiana – możemy się do niej przystosować.
Co możemy zrobić? Dziś musimy nauczyć się nowych sposobów działania, a to wymaga jednak sporo pracy. W niektórych relacjach będziemy musieli poznać się niemal całkiem na nowo. Taki schemat często spotyka pary, których „dzieci wyfruwają z gniazda” i wtedy gdy oboje przechodzą na emeryturę. Nagle z 8 czy 9 godzin spędzanych poza domem trudno im znaleźć powód aby gdzieś wyjść na dłużej i siłą rzeczy są zmuszeni do przebywania na jednej przestrzeni.
Od czego zacząć? Najlepiej od ustalenia nowych zasad. Taki proces w związku to zawsze w jakimś stopniu konfrontacja, a ona oznacza próbę sił. Nawet gdy się kochamy, a to uczucie jest wciąż bardzo silne. Będziemy dążyć do tego, aby w jakiś sposób zabezpieczyć swoje potrzeby. I to bardzo dobrze – całkowita uległość i rezygnacja z własnych potrzeb to początek powolnej agonii tej relacji. Więc jeśli zauważysz, że tak postępuje najbliższa Ci osoba zareaguj najszybciej jak to możliwe i zadbaj aby Wasze potrzeby były zaspokajane w równym stopniu. Wracając do kwestii ustalania zasad – umówcie się np. na to, że każde z nas wygospodaruje określony czas na rozmowę. Że będziecie dawać sobie znać w ustalony sposób, że chcecie zabrać głos, zwłaszcza gdy dojdziecie do zagadnień budzących silne emocje. To na początek. Zasad ustalcie tyle ile potrzebujecie – sami wiecie o sobie wzajemnie najwięcej. Teraz możecie przejść do ustalania nowych zasad koegzystencji. Przyda się tutaj aby każde z Was:
- określiło własne potrzeby;
- zaznaczyło granice, których nie będziecie wzajemnie przekraczać;
- sprecyzowało jak chce „ładować baterie”;
- wyjaśniło, jak da znać o tym, że już ma totalnie dość i musi „odetchnąć” aby nie eskalować ewentualnego konfliktu.
Wspólnie zdecydujcie jak zadbacie o czas dla Was jako pary oraz jak podzielicie się obowiązkami i odpowiedzialnością za innych domowników – jeśli takowi są. Ważne jest, aby każda z zasad znalazła swoje szczere i uczciwe uzasadnienie. „Potrzebuję tego dlatego, że…”
Czy naprawdę aż tak się różnimy?
Naprawdę. Kluczowe różnice między nami wynikają z tego jak są skonstruowane nasze temperamenty. Tego można się dowiedzieć w oparciu o proste badanie, choć ważne aby było certyfikowane. Zdobyta w ten sposób wiedza bywa odkryciem dekady, a płynące z niej wnioski oczyszczające. „Czyli Ty tak masz, a nie usiłujesz mi coś udowodnić?! Aha… To w takim razie wyjaśnij mi to jeszcze raz.” czasem słyszę od Klientów mojego gabinetu. To robi zaskakująco pozytywną robotę. Ale o tym przy innej okazji.
Nie poprzestawajcie na laurach
Mając już swoje zasady, spiszcie je jeśli potrzebujecie – będziecie mieli też pewność, że wszystko jest tak jak to ustaliliście, a żadne z ustaleń nie zmieni z czasem swojego brzmienia. Stale obserwujcie jak działają Wasze zasady. Korygujcie je wspólnie jeśli zajdzie taka konieczność (respektując wtedy zasady tworzenia zasad). Dodawajcie nowe. Wszystko aby coraz lepiej się rozumieć, bardziej się poznawać. Skuteczniej się komunikować, być bardziej szczęśliwym i wejść na jeszcze wyższy poziom Waszej relacji. Za co trzymam mocno kciuki! Powodzenia!